Wojna widziana z satelity – jak wygląda naprawdę?

Z satelity można wojnę obserwować i prowadzić działania zbrojne. Zdjęcia satelitarne pozwalają pokonać – w sensie metaforycznym oraz dosłownym – każdy mur i każdą granicę. Dzięki temu współcześnie nie da się przeprowadzić ataku dużymi siłami wojsk lądowych, który kogokolwiek zaskoczy. Przemieszczanie się kolumn wojska i sprzętu zostanie zauważone, zanim atak dojdzie do skutku. Z drugiej strony nie da się też ukryć aktów przemocy na masową skalę: bombardowań, walk z użyciem ciężkiego sprzętu i artylerii, pacyfikacji czy eksterminacji ludności cywilnej.

W przeszłości punkty dowodzenia lokalizowano na wzgórzach. Obecnie znajdują się zazwyczaj głęboko pod ziemią, a mimo to, dowodzący mają znacznie lepszy niż kiedykolwiek wgląd w rozwój wypadków na polu walki. W przeszłości zebranie dowodów katastrof humanitarnych niekiedy zajmowało całe lata, wymagało kosztownych śledztw oraz pokonania niezliczonych barier fizycznych i formalnych. Wiele zagadek pozostało bez rozwiązania, bo zabrakło danych, świadków, dokumentów czy zdjęć.

Wielki Brat (znów) idzie na wojnę

Choć nikt nie ogląda na bieżąco i nigdy nie obejrzy tego show w całości, od czasu zrobienia pierwszego zdjęcia satelitarnego rozwija się największy Big Brother w historii. 24 listopada 1946 roku aparat fotograficzny zainstalowany w pocisku V-2 wykonał serię zdjęć z wysokości 105 km. Po wypaleniu paliwa, pocisk runął na ziemię, jednak ku zaskoczeniu obserwatorów naświetlona klisza przetrwała i tak powstały pierwsze zdjęcia określane mianem „satelitarnych”. W 1959 roku na orbicie znalazł się Discoverer 1 – pierwszy satelita szpiegowski z prawdziwego zdarzenia. Od tamtej pory obrazowania satelitarne stawały się coraz doskonalsze – piksele malały, a pokrycie powierzchni ziemi satelitarnym monitoringiem stopniowo rosło.  

Od początku rozwój obserwacji Ziemi z orbity był nierozłącznie związany z wojskiem i działaniami militarnymi. Nie inaczej jest dzisiaj. Amerykanie ogłosili właśnie początek wdrażania systemu, który na wypadek wojny będzie służył do zagłuszania sygnałów satelitów telekomunikacyjnych należących do Chin i Rosji. Wygląda to jak oficjalny powrót do Gwiezdnych Wojen z połowy XX w. Co będą robiły satelity, jeżeli do żadnego konfliktu nie dojdzie? To wie tylko rząd i armia USA. Raczej nie będą próżnować – podobnie jak ich poprzednicy z XX w. będą na nas patrzeć i zbierać gigantyczne ilości danych.

Od czasu do czasu militarny orbitalny Wielki Brat ociepla swój wizerunek, podrzucając cywilom jakieś cenne dane. Oczywiście nieoficjalnie, ustami „anonimowego informatora”, jak to miało miejsce w 2014 r., gdy malezyjski boeing spadł nad Donbasem. A dokładnie został strącony, co potwierdził „przeciek z Pentagonu” – zawierał informację o zarejestrowaniu przez amerykańskiego satelitę startu i lotu rakiety, która trafiła samolot. Praktycznie przy wszystkich większych katastrofach lotniczych pojawiają się znikąd informacje o tym, czy maszyna została zestrzelona, czy nie zarejestrowano wybuchu. Analitycy podejrzewają, że są to informacje z sieci satelitów tworzących Space Based Infrared System (SBIRS), czyli sieć monitoringu prowadzonego w podczerwieni. Podstawowym zadaniem systemu jest wykrywanie rakiet balistycznych i przekazywanie informacji do systemów naziemnych. Start i lot rakiety wiąże się z emisją dużej ilości ciepła, a co za tym idzie – promieniowania podczerwonego.

Twarde dowody z orbity w sprawie Aleppo

Aleppo uchwycone przez Spectator Earth

Zebranie wiarygodnych informacji o trwającym właśnie konflikcie zbrojnym jest niezwykle trudne. Dotarcie w rejon walk lub wysłanie tam jednostek bezzałogowych do wykonania dokumentacji fotograficznej czy filmowej jest praktycznie niemożliwe. Jeżeli stronom konfliktu zależy na ukrywaniu informacji, niekiedy muszą upłynąć lata, żeby fakty mogły zostać ujawnione i podane do publicznej wiadomości. Wojna informacyjna zazwyczaj jest z góry przegrana dla organizacji humanitarnych. Chyba, że sięgną po technologie satelitarne, jak robi to ostatnio regularnie Amnesty International

Jednym z bardziej spektakularnych pokazów siły obrazowań satelitarnych była dokumentacja tragedii syryjskiego miasta Aleppo. W 2012 r. Amnesty International, opierając się na zdjęciach satelitarnych, dowiodła niezbicie, że działania wojenne były prowadzone z całkowitym lekceważeniem prawa międzynarodowego, nastawione na destrukcję miasta i eksterminację ludności cywilnej. Udowodniono, że siły rządowe prowadzą zmasowane bombardowania, nastawione na unicestwienie całych dzielnic. Eksperci Amnesty International pokazali też, jak strony konfliktu metodycznie niszczą wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO Stare Miasto Aleppo.

Co aktualnie dzieje się w Aleppo? Panuje pandemia i mało kogo interesuje trwająca wojna domowa w Syrii. Informacje na jej temat rzadko przebijają się na czołówki gazet. Jeżeli potrzebujemy dowiedzieć się czegoś nowego, najbardziej wiarygodnym źródłem są obrazowania satelitarne.

Co tam skrycie budujecie?

Kim Dzong Un, przywódca Korei Północnej, obiecał prezydentowi USA, Donaldowi Trumpowi, że zamknie program budowy rakiet balistycznych. Nie musieli wymieniać not dyplomatycznych, żeby jasne stało się, że obietnica zostanie dotrzymana. Analiza zdjęć satelitarnych potwierdziła niezbicie, że baza w Sohae, jeden z ważnych ośrodków programu rakietowego, jest w trakcie likwidacji.

W podobny sposób świat dowiedział się w maju 2019 r., że Chiny budują swój największy lotniskowiec. Ustalono to w trakcie analizy zdjęcia satelitarnego stoczni Jiangnan w Szanghaju. Analitycy zauważyli intrygujące przedmioty na nabrzeżu, które okazały się przygotowanymi do montażu częściami okrętu.

Podobnych przypadków jest więcej. Nie wiemy, co tak naprawdę widzą i co potrafią wykryć wojskowe satelity. Jednak możemy być pewni, że z roku na rok mają coraz mniej jest działań i obiektów, które możemy przed nimi ukryć.