Jak obrazy satelitarne pomagają gasić pożary w Amazonii?

Już wiadomo, że rok 2019 zostanie zapamiętany ze względu na największe w historii pożary lasów deszczowych w Amazonii. W stosunku do 2018 r. liczba pożarów wzrosła o ponad 80 proc. Skąd to wiemy? Co pozwala z taką dokładnością szacować obszar i liczbę pożarów? Źródłem danych są zdjęcia satelitarne dostarczane przez agencje kosmiczne różnych krajów. Jednak nie musisz czekać na publikacje w Internecie – sam możesz śledzić na bieżąco wydarzenia w Amazonii i pomóc w jej ratowaniu. Pokazujemy, jak to zrobić.

Okresowe, zdarzające się każdego roku pożary lasów deszczowych, nasilają się w porze suchej, która trwa od lipca do października. W 2019 r. sytuacja rozwijała się zgodnie ze schematem poprzednich lat do sierpnia, w którym liczba pożarów zaczęła gwałtownie rosnąć. Tylko w tym jednym miesiącu i tylko na terytorium Boliwii naliczono ich prawie 14 tys.

Dlaczego prezydent Brazylii nie lubi zdjęć satelitarnych?

Brazylia jest największym spośród wszystkich krajów, na których terytoriach znajdują się lasy deszczowe. W sierpniu liczba pożarów w Brazylii sięgnęła 80 rys., a obszar objęty ogniem szacowano na trzy miliony kilometrów kwadratowych. Informacje o katastrofalnym wzroście liczby pożarów podał brazylijski Narodowy Instytut Badań Kosmicznych (INPE). Reakcja prezydenta Brazylii, Jaira Bolsonaro, była natychmiastowa: oskarżył instytut o robienie “złej reklamy dla Brazylii”, nakazał konsultowanie danych z rządem przed ich publikacją w mediach i polecił dyscyplinarnie zwolnić prezesa INPE.
Podobno brutalna reakcja prezydenta była wywołana nie tyle samymi danymi o pożarach, co wskazaniem na ich przyczynę. Eksperci INPE oświadczyli w mediach, że w 2019 r. nie miały miejsca żadne wyjątkowe zjawiska pogodowe – winą za eskalację zagrożenia pożarowego obarczyli przypadkowe lub celowe działania ludzi. Nie jest tajemnicą, że w Brazylii od lat ma miejsce dewastacja lasów deszczowych w celu pozyskania terenów pod uprawy, głównie chodzi o uprawy soi.

Z orbity widać lepiej

W przypadku klęsk żywiołowych, takich jak pożary, powodzie czy huragany, obrazy satelitarne są nie do przeceniania. Szczególnie w tych sytuacjach, gdy katastrofa obejmuje swoim zasięgiem bardzo rozległe obszary. Obserwacje satelitarne pozwalają błyskawicznie określić przede wszystkim dokładne granice terytorialne zdarzenia. A to przecież podstawowa informacja dla służb ratowniczych. Bez aktualnej mapy terytorium objętego klęską żywiołową lub będącego w strefie zagrożenia, bardzo trudno jest podjąć skuteczne działania zapobiegawcze.

W praktyce, w przypadku zdarzeń o takim zasięgu, jak tegoroczne pożary w Amazonii, obrazy z satelitów są jedynym pewnym źródłem informacji. Nie da się ich zastąpić w żaden inny sposób. Jest to niezwykle trudne nawet przy użyciu zdjęć lotniczych wykonywanych przez nowoczesne samoloty bezzałogowe. Czas ich przygotowania dla dużych obszarów jest tak długi, że już w chwili opracowywania są danymi historycznymi.

Płoną “płuca Ziemi”

Władze Brazylii starają się tłumaczyć, że deforestacja (w praktyce wypalanie lasów) ma miejsce na terenach już wcześniej przeznaczonych pod uprawy, które znajdują się głównie na obrzeżach Puszczy Amazońskiej, a nie w jej centralnych partiach. Niestety, przeczą temu dane, których dostarczają agencje kosmiczne z całego świata. Prawdziwy obraz katastrofalnych pożarów w Amazonii dotarł do opinii publicznej m.in. za sprawą Europejskiej Agencji Kosmicznej, która publikowała zdjęcia pozyskane w ramach unijnego programu obserwacji Ziemi “Copernicus” (https://www.copernicus.eu/pl).

Alarmistyczne doniesienia o pożarach lasów deszczowych stały się przyczyną wrzenia na kanałach społecznościowych. Największe poruszenie wywołał tweet prezydenta Francji, Emmanuela Macrona, który nazwał Puszczę Amazońską “płucami Ziemi” i przypisał jej dostarczanie aż 20% tlenu do ziemskiej atmosfery. Gdy w podobnym tonie wypowiedział się Cristiano Ronaldo – pożar z Amazonii podpalił Internet. Na szczęście informacja okazała się fake newsem.
W ocenie naukowców zajmujących się zmianami klimatu, amazońskie lasy deszczowe wytwarzają około 16-20% obecnego w atmosferze. Lecz jednocześnie same zużywają go niemal tyle samo, co sprawia, że w ogólnym bilansie dostarczają “netto” nie więcej, niż kilka procent tlenu. Wbrew czarnym przepowiedniom nawet całkowite wylesienie Amazonii nie doprowadziłoby do sytuacji, w której zabraknie na Ziemi powietrza zdatnego do oddychania. Nie oznacza to jednak, że problem pożarów jest mało istotny. Do tej pory zniknęła ponad 1/5 pierwotnej powierzchni lasów deszczowych. Przy okazji wyginęło bezpowrotnie wiele gatunków roślin i zwierząt. Jeżeli proces będzie postępował, Ameryce Południowej, a w następstwie również całej Ziemi grozi nieodwracalna zmiana klimatu, której skutki trudno w tej chwili przewidzieć. Pewne jest, że dotkną nas wszystkich.

Ty też możesz pomóc w ratowaniu Amazonii

Nie mniej niepokojąca od samych pożarów jest postawa władz Brazylii. Prezydent Jair Bolsonaro, oskarżany o aktywne popieranie wylesiania, odrzucił ofertę pomocy krajów G7, które chciały przeznaczyć 20 mln euro na gaszeniu pożarów w Amazonii. W tej sytuacji może pomóc tylko aktywizacja opinii publicznej całego świata. Im więcej osób jest zainteresowanych tym, co dzieje się w Amazonii, im więcej osób o tym mówi, tym większa szansa na wywieranie skutecznej presji na rządy krajów, na których terytoriach znajdują się lasy deszczowe. Każdy, kto chce włączyć się w dyskusję o pożarach w Amazonii, potrzebuje odpowiednich danych i narzędzi do ich zdobywania. Takim narzędziem jest serwis https://spectator.earth/, z którego pochodzą wszystkie prezentowane w tekście obrazy satelitarne. Większość funkcji serwisu jest całkowicie nieodpłatna – wystarczy założyć konto. Uzyskane obrazy możesz publikować na własnych stronach internetowych czy kanałach społecznościowych.

Zapraszamy do skorzystania z tutorialu, który ilustruje, jak dotrzeć do historycznych obrazów pożarów oraz jak na bieżąco śledzić rozwój sytuacji w Amazonii (i nie tylko).