Jak firmy ubezpieczeniowe korzystają z obrazowań satelitarnych?

Obrazowania satelitarne okazały się nieocenionym narzędziem w działaniach firm ubezpieczeniowych. Z orbity znacznie lepiej niż z powierzchni Ziemi widać wszystkie katastrofy i klęski żywiołowe, a raczej ich skutki – zasięg czy skalę zniszczeń. W rezultacie, szacowanie i likwidacja szkód odbywa się znacznie szybciej, jest pewniejsza, a do tego – co jest kwestią niebagatelną – kosztuje znacznie mniej. A to nie wszystkie możliwości, jakie oferuje ubezpieczycielom analiza obrazowań satelitarnych.  

Jak w praktyce działa szacowanie szkód na podstawie zdjęć satelitarnych i dlaczego jest tańsze od metod tradycyjnych? Łatwo to pokazać na przykładzie oceniania szkód spowodowanych przez powódź.

Powódź widać jak na dłoni

W tradycyjnym modelu szacowania szkód, likwidatorzy musieli ruszyć w teren, żeby ustalić zasięg i skalę zniszczeń. W przypadku analizy obrazowań satelitarnych, można nie tylko precyzyjnie wyznaczyć granice obszaru zalanego przez wodę, ale także określić jej poziom bez wstawania od komputera. Co ważniejsze, dane dostępne są w czasie rzeczywistym, a na ich zebranie nie trzeba czekać do ustąpienia skutków kataklizmu – czyli do momentu, gdy dotknięte powodzią obszary staną się dostępne i zostanie na nich przywrócona normalna komunikacja.

Szybkie szacowanie oznacza sprawną likwidację szkód, czyli także wypłatę odszkodowań. Nie trzeba tłumaczyć, jak ważna jest to sprawa z punktu widzenia osób dotkniętych kataklizmem, które często pozbawione są środków do życia i funduszy potrzebnych do naprawy dróg, odbudowy zniszczonych budynków oraz zapewnienia sobie dachu nad głową.

Z kolei z punktu widzenia firm ubezpieczeniowych niebagatelną kwestią jest redukcja kosztów likwidacji szkód. Do szacowania zniszczeń powodziowych na rozległych obszarach potrzebna jest praca setek osób i wiele dni spędzonych w terenie. Koszty takich działań są ogromne w zestawieniu z nakładami na pozyskanie i analizę zdjęć satelitarnych.

Giżycko uchwycone przez Spectator Earth

W przyszłym roku będzie susza

Wyróżnia się wiele różnych rodzajów suszy. Ubezpieczycieli zazwyczaj najbardziej interesuje tzw. susza rolnicza, czyli wilgotność gleb powiązana z wymaganiami rozwojowymi roślin. Na przykład inna wilgotność potrzebna jest w okresie kiełkowania zbóż jarych, inna w czasie ich krzewienia, a jeszcze inna na etapie strzelania w źdźbło i dojrzewania. Wilgotność jest ściśle powiązana z temperaturą gleby, która przed siewem musi osiągnąć odpowiedni poziom – w przeciwnym razie ziarno nie skiełkuje. Kolejnym czynnikiem jest czas siewu: nie można zbyt długo czekać na odpowiednie warunki glebowe, bo zabraknie czasu na proces wegetacji.

Analiza tego typu danych pozwala z dużą dokładnością przewidywać wielkość plonów nawet z wielomiesięcznym wyprzedzeniem. Na przykład – jeżeli mamy do czynienia z bezśnieżną, a na dodatek ciepłą zimą, to jest pewne, że wegetacja roślin rozpocznie się wiosną w glebie o obniżonej wilgotności. Już w marcu można z dużym przybliżeniem przewidzieć, jakie plony czekają nas latem. Aby to zrobić, wystarczy na bieżąco monitorować poziom wilgoci w glebie, co umożliwiają właśnie zdjęcia satelitarne. Nie dostarczają one wiadomości do tej pory niewykorzystywanych – ich siłą jest dokładność, aktualność i natychmiastowy dostęp. Jeszcze nigdy nie dysponowaliśmy tak kompletnym i dostarczanym w czasie rzeczywistym materiałem do analizy.

Satelita zmienia ubezpieczenia rolnicze 

Możliwości analityczne oferowane przez zdjęcia satelitarne zmieniają relacje właścicieli upraw z towarzystwami ubezpieczeniowymi. Dysponując danymi historycznymi na temat wielkości plonów, sumy opadów i wysokości temperatur w poszczególnych okresach roku, wystarczy je zestawić z aktualnymi danymi ze zdjęć satelitarnych, aby nawet z półrocznym i większym wyprzedzeniem określić ryzyko wystąpienia klęski nieurodzaju. Wyniki analiz firmy ubezpieczeniowe wykorzystują jako podstawę do precyzyjnego kalkulowania wysokości składek.

Zdjęcia satelitarne dostarczają też precyzyjnych informacji na temat wschodów zbóż, ich wzrostu, kondycji (np. na podstawie zawartości wody). Dane z analizy spektralnej są na tyle dokładne, że likwidator szkód biegający po polu na naszych oczach staje się „obrazkiem z przeszłości”. Fizyczna wizyta na obszarach dotkniętych suszą i innymi klęskami naturalnymi będzie konieczna tylko w sytuacjach spornych.

Szacowanie szkód od powietrza i ognia 

Oczywiście powodzie i susze to tylko jedne z wielu możliwych kataklizmów, których następstwa można precyzyjnie szacować i przewidywać na podstawie zdjęć satelitarnych. Wartość takich analiz pokazały bardzo dobrze wielkie pożary w Amazonii i w Australii

Obrazowania satelitarne są też niezwykle skutecznym narzędziem szacowania szkód powstałych na skutek huraganów. Szczególnie wtedy, gdy trzeba dokonać oględzin na bardzo rozległym obszarze ziemno-morskim, jak to miało miejsce w 2013 r. na Filipinach. Oszacowanie faktycznych zniszczeń dokonanych przez huragan Haiyan stało się możliwe dzięki obrazowaniom satelitarnym.

Nie ma zatem wątpliwości, że zdjęcia z orbity oraz możliwości, jakie stwarzają, całkowicie zrewolucjonizują nie tylko sektor rolnictwa, ale przede wszystkim usługi świadczone przez największe towarzystwa ubezpieczeniowe.